Drukuj

Rozmowa z Eleonorą Rybarczyk, panią prezes Banku Spółdzielczego w Siedlcu

- Piękną kartą jest historia małego ongiś banku gminnego...

- To prawda, niewielka wiejska kasa oszczędnościowo-pożyczkowa, która powstała w 1895 roku dziś ma 122 lata i co najważniejsze z tej perspektywy, przetrwała zabory, dwie wojny światowe, ostatnio zmianę ustroju z socjalistycznego na kapitalistyczny, i wciąż trwa.

- Trwa to mało powiedziane. Prężnie się rozwija! Pamiętam Bank Spółdzielczy w Siedlcu, obsługujący tylko gminę Siedlec. A dziś rozmawiamy w pięknych pomieszczeniach poważnej i solidnej placówki obejmującej...

- Istniejemy w siedmiu gminach. A działamy na pograniczu dwóch województw, lubuskiego i wielkopolskiego i w powiatach świebodzińskim, zielonogórskim, wolsztyńskim, nowotomyskim. Poza centralną w Siedlcu mamy oddział w Babimoście i filie w Zbąszyniu, Wolsztynie, Zbąszynku, Kargowej, Babimoście, Sulechowie i Świebodzinie.

- Dla mnie siedlecki BS jest po prostu Bankiem Regionu Kozła. Może powinna pani pomyśleć nad zmianę nazwy?

- To prawda, że jesteśmy od początku obecni na obszarze zwanym Regionem Kozła (z wyjątkiem Trzciela). Nasz rozwój zaczął się bowiem od powołania dwóch placówek w 1991 r. w Zbąszyniu i Wolsztynie. Potem znaczącym momentem było połączenie z Bankiem Spółdzielczym w Babimoście. O tym zdecydowała też obsługa przez nas jednostek samorządowych działających w Regionie Kozła.

 

- To był chyba ten istotny moment na drodze do poważnego rozwoju. Wchłonęliście bank w Babimoście...

- Nastąpiło połączenie dwóch banków przy akceptacji dwóch stron.

- Jak to się robi, żeby w warunkach, nie czarujmy się, drapieżnego kapitalizmu, utrzymać firmę, która dodatkowo jest spółdzielnią? Tworem, co dziwne, niezbyt modnym dziś, przez niektórych obsesjonatów ustrojowych wręcz zwalczanym.

- Nie ma recepty, jak przetrwać. W naszym wypadku, uważam, wpasowaliśmy się nieźle w lokalną rzeczywistość. Działając lokalnie jest się jednak bliżej ludzi, wielu klientów zna się z imienia i nazwiska. To powoduje, że łatwiej poznać oczekiwania mieszkańców, ale również to daje nam bonus, że jako firma lokalna „jesteśmy stąd” i dlatego jesteśmy akceptowani. Oczywiście w momencie transformacji ustrojowej istniało ryzyko. To, że było duże widać na przykładach banków z okolicy. Wchodziliśmy na przykład do Sulechowa, bo tam Bank Spółdzielczy upadł. Podobnie stara, jeszcze z okresu zaborów, Komunalna Kasa Oszczędności w Zbąszyniu, czy też bank Spółdzielczy w Wolsztynie. Na szczęście dzięki dobrym kontaktom z klientami, dzięki budowaniu wzajemnego zaufania mogliśmy się utrzymać, a potem rozwijać.

- Kto jest waszym głównym klientem?

- Nadal jest to rolnik, mieszkaniec wsi, małego miasta. Są to też osoby fizyczne, ale wspieramy także małe i średnie przedsiębiorstwa, rzemiosło, jednostki samorządu lokalnego, nawet powiatowego oraz wspólnoty mieszkaniowe. Realizujemy te same założenia, które leżały u podstaw tworzenia banku w 1895 r.

- Na czym polega wasza strategia? Inwestujecie gdzieś?

- Nie, nie występujemy jako inwestor strategiczny, ale wspieramy inwestorów. Kredytujemy na przykład budowy. Działamy jak każdy bank komercyjny, poza inwestowaniem, ale głównie staramy się wspierać „naszych” stałych klientów, mieszkańców Regionu, także dostrzegamy ludzi młodych.

- Słyszałem wiele ciepłych, życzliwych opinii o waszej działalności. To dziwne, bo dziś rzadko mówi się o bankach inaczej niż wyzyskiwacze...

- Traktujemy tę działalność jako służbę społeczną. Zauważamy tych, którzy są w potrzebie i ich wspieramy. To cały czas wynika z obecności wśród ludzi, jak też z zasady i umiejętności wspólnego działania. I dzielenia się owocami pracy.

- No właśnie, jesteście spółdzielnią, to znaczy, że macie członków i co jakiś czas dzielicie się zyskiem.

- Tak, mamy 1352 członków. Osoby prywatne i podmioty, spółki. Zgodnie z zasadą działania spółdzielni, udziały członkowskie są oprocentowane i w zależności od wyników finansowych, następuje podział dywidend. Przy czym zaznaczam, iż nie są to wysokie kwoty do podziału, raczej symboliczne pieniądze.

- Mimo to ludzie chcą działać w spółdzielczości?

- Bo warto! To jest istotna wartość, zwłaszcza na naszym obszarze, gdzie wciąż obowiązuje wielkopolski etos pracy, solidność i solidarność, dzielenie się zyskiem, ale i odpowiedzialnością. Dlatego nikt nie jest przeciwny, gdy nasze zyski trafiają do społeczeństwa. Wspieramy także inicjatywy: organizacje społeczne, straże pożarne, przedszkola, młodzież szkolną, bo w szkołach poprzez SKO wychowujemy przyszłych klientów i swoich następców. Tak budujemy naszą markę.

- Dziękuję za rozmowę.

Eugeniusz Kurzawa

Krótka historia banku

     24 listopada 1895 r. pojawia się pierwsza wzmianka o Kasie oszczędnościowo-pożyczkowej zarejestrowanej jako spółdzielnia z siedzibą w Siedlcu. Założycielami byli młynarz Ferdynand Weiss, nauczyciel Maks Brasse i gospodarz Józef Lorenc. Kasa przyjmowała oszczędności i udzielała kredytów wspierających rozwój sklepików, warsztatów rzemieślniczych i gospodarstw rolnych. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości 13 sierpnia 1922 roku Walne Zgromadzenie uchwaliło nazwę Bank Ludowy w Siedlcu spółdzielnia z odpowiedzialnością nieograniczoną. Bank działał do 1939 r., w czasie okupacji został przejęty przez hitlerowców. Po II wojnie spółdzielcy z Siedlca tworzyli Bank Ludowy w Wolsztynie, a 29 października 1961 r. usamodzielnili się jako Bank Spółdzielczy w Siedlcu, który obsługiwał dwa punkty kasowe, w Tuchorzy i Belęcinie. Po reformie administracji gminnej w 1973 r. bank obsługiwał całą gminę Siedlec, w tym czasie otwarto też punkt kasowy w Kopanicy. 21 czerwca 1981 otwarto w Siedlcu nową siedzibę w miejscu, w którym istnieje do dziś.